Czasami, choć to wyjątkowe sytuacje, klient zapytuje o licznik odwiedzin na swojej stronie internetowej. Chce widzieć jak mu przybywa odwiedzin. Chce cieszyć oko popularnością. Chce mieć pewność, że internauci buszują po jego stronie.
Niestety licznik odwiedzin to prehistoria. Dosłownie prehistoria.
W czasach, gdy Internet raczkował panowała inna moda w Internecie. Moda wodotrysków, co oznaczało, że im większy był licznik tym lepszy. Do tego jeśli posiadał efekty animacyjne to już w ogóle był pełen odlot. Dokładniej to odlot dla jego właściciela, bo nie każdy odwiedzający stronę z takim licznikiem musiał pałać równym entuzjazmem na jego widok 😉
Ale są też i inne ważne powody dlaczego liczniki były tak popularne. Nie było wtedy narzędzi udostępniających darmowe statystyki, jak przykładowo obecnie Google Analytics. Poza tym brakowało też narzędzi programistyczne do własnego tworzenia narzędzi statystycznych. PHP także raczkowało, a wszelkie systemy statystyczne odpalane na własnym serwerze po prostu go zarzynały. Należy wziąć pod uwagę ilość zapisywanych informacji podczas każdego kliknięcia, a strony firmowe z reguły trzyma się na serwerach współdzielonych, czyli na kontach o mocno okrojonych parametrach.
Jest jeszcze jeden powód – brak potrzeby badania ruchu w sieci, sprawdzenia jak ten ruch się rozkłada w czasie, kim są użytkownicy. Dla przeciętnej osoby wystarczyło widzieć, że licznik rośnie.
Rośnie i co z tego? I nic! Wielkie nic!
Przykładowo dzisiaj spojrzę na swój licznik i widzę: 2189. A ile było na liczniku w zeszłym tygodniu tego samego dnia? A co wskazywał licznik w zeszłym miesiącu? A więcej przybywa odwiedzin z rana czy popołudniu?
Tego typu pytań można by mnożyć bez końca. Pewne jest, że licznik nic nie wnosi do tematu pomiaru popularności witryny, daje tylko satysfakcję jego posiadaczowi. Ale to złudna satysfakcja.
Jeśli chcesz podglądać jak wyglądają odwiedziny twojej strony, jedyne rozwiązanie to statystyki. One pozwolą podejrzeć rozkład w każdym przedziale czasowym. Na wykresie można podziwiać jak przedstawiają się poszczególne godziny, dni, tygodnie, miesiące.
Można wyłapać trendy, można porównać użytkowników powracających z nowymi, skąd pochodzą, z jakich urządzeń korzystają i jeszcze wiele wiele więcej.
Na licznik szkoda czasu i szkoda miejsca na stronie. W końcu i do nas nadszedł nowy trend, piękny trend – klarowne strony, bez wodotrysków, przejrzyste, tchnące wolnymi przestrzeniami i harmonijną prostotą. I gdzie tu by licznik jeszcze wcisnąć, a fuj…
Dziękuję, to bardzo pomocne informacje. Jestem człowiekiem starej daty. Zastanawiałem się właśnie nad podpięciem licznika, ale ten wpis mnie przekonał, jednak skorzystam z Google Analiticsa.