Raz na jakiś czas trafia do mnie klient, który prócz nowej strony zadaje pytanie: jak odzyskać moją domenę?
Takie pytanie może niektórym z czytelników wyda się dziwne. Ja wiele lat temu także byłem zadziwiony, jednak szybko to zdziwienie wyparowało. Czemu? Bo nieuczciwy człowiek wykorzysta każdą sferę biznesu, aby odnieść korzyści czyimś kosztem. Tak więc w czasach Internetu mamy pierdyliony maili od „kup pan cegłę” z cudownymi ofertami. Mamy też naciągaczy na wpisy w branżowych portalach. Dużo można by o tym pisać. Tu jednak skupię się na cfaniaczkach (to celowa pisownia) od domen.
Firma X zleca wykonawcy Y kompleksową usługę webmasterską. Usługa składa się z:
– opracowanie strony internetowej,
– utrzymanie strony www na serwerze,
– zamówienie i opłacenie domeny.
Firma X powinna upewnić się, że domena zostanie zarejestrowana na nią, a nie na wykonawcę. Ten element czasami właśnie jest przegapiony.
A jakie bywają tego konsekwencje?
1. Kontakt z twórcą strony urywa się.
Ktoś zmienił fach, bo stronami internetowymi sobie dorabiał, może zmienił komórkę a nasze wiadomości przepadają do spamu, może wyjechał do UK za pracą. Różnie to bywa, ale efekt jest taki, że gdy upłynie rok (rzadko kto wykupuje domenę na więcej niż rok) domena przestaje być widoczna, a nasza strona, jak również często poczta przestaje działać.
Mało tego, po krótkim czasie trafia ona do sprzedaży i nasza konkurencja może nas ubiec i podkupić naszą domenę.
2. Cwaniak wyczuł kasę.
Po roku firma, która stworzyła stronę widzi, że biznes klientowi dobrze działa, więc przesyła fakturę za domenę na kilka razy większą kwotę niż jej cena rynkowa.
3. Chcemy przenieść domenę.
Właściciel domeny stwierdza, że przenosi domenę na inny serwer, bo chce nową stronę, albo potrzebuje większego serwera i zobaczył, że kupując bezpośrednio w firmie hostingowej znacznie mniej zapłaci.
Wtedy robi się zgrzyt, bo nieuczciwy twórca strony www czuje, że może stracić dojną krowę, więc żąda okupu.
O ile punkt pierwszy może wynikać z pośpiechu podczas stawiania strony, z niedbalstwa, a najczęściej po prostu z niewiedzy tak zamawiającego, jak i początkującego webmastera, to punkty drugi i trzeci są ewidentnym przykładem naciągactwa i powinno się tych cwaniaków zapraszać do sądu.
Co możemy zrobić, jeśli znajdziemy się w podobnej sytuacji?
1. Odpuścić sobie, bo może za dużo czasu, nerwów i pieniędzy nas kosztować odzyskanie domeny. W takim układzie rejestrujemy nową domenę. Ale to raczej w przypadkach, gdy nasza domena nie jest dobrze wypozycjonowana lub nie jest powabnym adresem (marka w nazwie).
2. Straszymy webmastera sądem, a w ostateczności kierujemy tam nasze sprawy. Ustalenia ustne są tak samo ważne jak te pisemne. Sąd powinien uznać nasze argumenty, że podwykonawca nas naciąga zawyżając opłatę za domenę. Niestety sprawa długo potrwa, a w tym czasie możemy przejść perturbacje w związku z niedziałaniem strony lub poczty. To także można oszacować i żądać odszkodowania. Poza tym jest to argument do wcześniejszego postraszenia cwaniaczka, aby jednak uniknąć sądu, bo to może go solidnie zaboleć.
3. Poczekać na wygaśnięcie domeny i ją wykupić. Istnieje jednak zagrożenie, że ktoś nas uprzedzi. Poza tym naciągacz może przedłużyć domenę na kolejny rok, następnie wyłączyć i czekać na swój okup.
Na koniec dodam jeszcze, że warto mieć także własny serwer wirtualny. To nie jest duży koszt, często taki sam jakbyśmy wykupili miejsce na serwerze u twórcy naszej witryny internetowej, a mamy większe bezpieczeństwo, bo nie jesteśmy zależni od małego pośrednika. Z serwerem może wyjść bardzo podobna sprawa jak z domeną.
A zdjęcie, jak ono ma się do domeny? A ma się tak, że ten ptaszek proszę państwa doskonale się maskuje w trawniku! Przycupną 1,5 metra od mnie i dopiero po chwili, gdy się poruszył dostrzegłem go kątem oka. Tak samo jest z tymi naciągaczami domenowymi – doskonale się maskują.
No jakoś muszę znaleźć wytłumaczenie wklejania tych zdjęć 😉
0 komentarzy