Od święta, jak to się mówi „do kawy” przeglądam artykuły i recenzje dotyczące sprzętu fotograficznego. Ot tak, aby ciekawość zaspokoić i aby być na czasie, gdy przyjdzie czas na kolejne foto zakupy.
W takich chwilach czasami napotykam na różne wątki w sieci dotyczące wyboru aparatu fotograficznego. Ludzie piszą, że ten aparat to jest siaki, a ten owaki, że ten jest lepszy, a ten do bani etc. Niektóre z takich dyskusji przeradzają się wręcz w zaciekłe debaty i udowadnianie swoich racji za wszelką cenę. Wtedy zaczyna robić się mało przyjemnie, ponieważ padają kąśliwe uwagi lub obraźliwe epitety.
Bywa też, że ktoś ze znajomych czy klientów mnie podpytuje jaki aparat fotograficzny jest najlepszy?
Odpowiedź jest prosta, jest wręcz zadziwiająco prosta i nie dotyczy ona aspektu technicznego, czyli możliwości danego aparatu fotograficznego. Brzmi tajemniczo? A może myślisz, że chodzi o aspekt ekonomiczny? Nie, wcale nie chodzi o najtańszy aparat lub drogi sprzęt o ogromnych możliwościach.
Najlepszy aparat fotograficzny to ten, który akurat mam pod ręką!
Odpowiedź może szokować, ale nie raz przekonałem się, że aparat fotograficzny, który posiada mój telefon komórkowy jest właśnie najlepszy na świecie. Bo był wtedy, gdy chciałem zrobić fotkę. Przykładowo nie miałem swojego ukochanego bezlusterkowca, gdy kot wygrzewał się na szybie moje auta, albo gdy przechodziłem obok niesamowitego grzyba, którego zdjęcie zamieściłem w tym wpisie. Także co mi po najnowszym modelu lustrzanki Canona czy Nikona, z super jasnym zmiennym obiektywem, gdy sprzęt ten leży przez większość czasu na półce i czeka na odświętne wykorzystanie…
A tak, to przecież podstawowa zaleta jasnych obiektywów 🙂
czyli gdy „duża dziura” czyli przysłona jest mocno otwarta,
to uzyskujemy piękny efekt małej głębi ostrości.
Oznacza to, że ostra jest tylko mała przestrzeń na którą właśnie ostrość nastawimy.
Przy tego typu obiektywach często zdarza się, że w portrecie ostre może być oko i rzęsty, a nos już zaczyna się rozpływać. I wcale nie oznacza to, że fotografowana osoba podobna jest do Pinokia 😉
a jaka cudna głębia ostrości w tym portrecie jesiennym!
zapomniałeś napisać o wielkim atucie jasnego obiektywu jakim jest rozmyte tło
i piękne zdjęcie, aż chce się popatrzeć i zamyślić nad nim 🙂
Niekoniecznie do bani, ponieważ lekko dotykając pierścień ostrości pojawia się okienko z powiększeniem. Dzięki temu można łatwiej nastawić ostrość na pożądany obiekt. Co prawda w słoneczny dzień jest to mocno utrudnione, ale do ogarnięcia.
I tutaj mocno przydaje się ekran dotykowy, ponieważ to okienko można przesunąć w dowolne miejsce kadru.
Jeśli natomiast obiektyw jest całkowicie ręczny, to okienko z podglądem można wyzwolić przyciskiem w głównym kole sterowania.
To zdjęcie zrobiłem właśnie z zaskoczenia, takim ręcznie nastawianym obiektywem:
https://www.itbvega.pl/jesienny-portret/
Zanim podszedłem z boku tego pana oceniłem odległość gdzie będę stał robiąc zdjęcie i nastawiłem ostrość. Musiałem tak zrobić, ponieważ wiedziałem, że jeśli on mnie zobaczy, to spojrzy na mnie i nici z mojego planu, aby uwiecznić człowieka zatopionego w swoich myślach.
Przy okazji obiektyw ten to najtańsza chińszczyzna – obiektyw do kamer przemysłowych. Ma niesamowite zalety:
– tani jak barszcz (ok. 150 zł),
– jasny, czyli można z radością szaleć przy świetle zastanym, bez potrzeby lampy błyskowej czy dodatkowego światła, no i przy krótkich czasach naświetlania brak stabilizacji matrycy Panasonica GM 1 nie jest istotny.
– obraz w miarę dobrej jakości ma tylko w centrum kadru, natomiast im dalej tym większe przekłamania, a to jeśli chodzi o tego typu portrety lub zdjęcia artystyczne jest zaletą.
Łeeee, to do bani gdy chcesz ręcznie nastawiać ostrość, bez wizjera lipa…
Słuszna uwaga, każdy medal ma dwie strony, tak i w małym GM niestety nie starczył miejsca na dwie sprawy:
1. Stabilizacja matrycy,
tu trzeba liczyć na stabilizację obiektywu lub na krótkie czasy naświetlania, albo na statyw.
Osobiście nie narzekam i z ręki zdjęcia na najdłuższej ogniskowej (200mm) wychodzą ostre.
2. Wizjer,
on przydaje się w słoneczne dni, niestety na ekranie wtedy nie widać szczegółów. Da się robić zdjęcia, ale jest to mało precyzyjne i mocno irytujące.
Wizjer jest dostępny w następcy GM1 czyli w modelu GM5.
Zawsze się swoje wychwala, a podziel się wadami tego oka 🙂
Bardzo dziękuję za małe kompendium wiedzy!
Przyda się, ponieważ mam stary kompaktowy aparacik i szukam czegoś nowego.
Przy najbliższej okazji pomacam w sklepie te zachwalane mikro 4/3 🙂
A przyjrzyj się bo warto, w sieci znajdziesz zapewne kilka konkursów fotograficznych dla amatorów aparatów komórkowych. Poza tym więcej bawiąc się takim aparatem fotograficznym odkryjesz jego użyteczność, zobaczysz że w wielu momentach będzie on wystarczający, nauczysz się wycisnąć z niego maksymalną jakość fotek.
Odnośnie mojego aparatu to posiadam najmniejszego chyba bezlusterkowca – Panasonic GM1.
Wyszedłem z założenia: Z krową nie chodzi się na spacery.
Niestety, lustrzanki pomimo swoich walorów użytecznych są wyjątkowo niepraktycznymi aparatami jeśli chodzi o wycieczki. To niesamowita udręka targać wielki korpus z jeszcze większym obiektywem. Natomiast mojego małego bezlusterkowca z podpiętym teleobiektywem, gdy jest on złożony (obiektyw oczywiście) to zmieszczę do małej torebki przypaskowej! I mam tu na myśli długi obiektyw, który przybliża dziesięciokrotnie.
Ktoś powie – łeeeee, tylko 10-cio krotnie?
Niby tylko, ale jeśli porównamy jakość zdjęć z małpki z takim zoomem oraz z Panasonica GM1 to wszystko będzie jasne 😉
Zanim dokonałem zakupu miałem okazję wcześniej pochodzić trochę z lustrzanką i pomimo rozkochania się w jakości zdjęć poręczność aparatu wygrała.
No i teraz najciekawsze. Panasonic GM1 wygrywa z wieloma lustrzankami nie tylko na polu tej właśnie poręczności, która wynikającej z małych gabarytów, ponieważ:
1. posiada ekran dotykowy i można palcem wskazać na co ma ustawić ostrość,
2. ustawianie autofokusa zajmuje ułamki sekund
3. gotowość do użycia trwa chwilkę, praktycznie podnosząc aparat przekręcam pokrętło i gdy aparat ląduje przed moimi oczami jest już gotowy do zrobienia zdjęć
4. szybkostrzelność, tu trudno mi powiedzieć ile zdjęć na sekundę i ile w pierwsze a ile w kolejnych, ale jest ona duża, bawię się często w zdjęcia seryjne więc jestem pod wrażeniem. A zdjęcia seryjne mi głównie przydają się do dzieci w ruchu jak i do portretów z nienacka
5. robiąc zdjęcia seryjne zapełniam bufor i zanim zdjęcia z bufora zostaną zapisane na kartę pamięci mogę wykonywać kolejne zdjęcia, tu dodam że nie jest to takie oczywiste ponieważ znam aparaty, które nie pozwolą na dalszą pracę dopóki nie opróżnią bufora, co jest niesamowicie irytujące bo tracisz okazję na kolejne zdjęcia podczas szybkiej akcji
6. super krótki czas naświetlania, nawet 1/16000 sekundy, co oznacza, że na plaży w słoneczny dzień z jasnym obiektywem aparat daje radę i nie trzeba przysłony skręcać do niewielkiej dziury. Choć znam model, które pomimo przymknięcia przysłony nie daje rady i zdjęcia są prześwietlone.
Wiele lustrzanek w wyżej opisanych punktach wymięka, choć oczywiście ktoś może się uprzeć, że bezlusterkowiec mikro 4/3 ma znacznie gorszą jakość zdjęć bo mniejsza matryca. Fakt, matryca jest mniejsza, ale tylko trochę, a w porównaniu z kompaktami to matryca jest ogromna. Także jakość zdjęć z GM1 czy innego bezlusterkowca dla zaawansowanego amatora jest wręcz cudowna 🙂
Nie upieram się, że Panasonic GM1 jest the best, bo ślinię się na Olumpusa OM-D E-M10, ale wiem, że Olympus niestety przegra na jednym polu – poręczność, bo jest większy od Panasonica. Niestety dla mnie jest najważniejsza sprawa i dopiero potem zaczynam rozważać inne kwestie.
Łoł! Dałeś czadu!
Ale potwierdzam, że nie raz żałowałem że nie mam aparatu ze sobą.
Hmmmm, wydaje mi się, że przyjrzę się bardziej możliwościom mojej komórki. Dzięki za inspirację bo rzeczywiście komórka jak to się mówi zawsze pod ręką.
A jakiego masz bezlusterkowca i dlaczego ten a nie inny?