W marcu tego roku katalog stron internetowych DMOZ przestał istnieć. To i tak długo, działał od 1998 roku. Choć ostatnie lata DMOZ’u to była mega kosmiczna stagnacja. Aż dziw, że tak długo zwlekano z tą decyzją.
W sieci są dziesiątki tysięcy katalogów. Wciąż powstają nowe i wciąż kolejne są uśmiercane. Teraz już w mniejszym stopniu, lecz dawniej, jakieś dobre 10 lat wstecz wysyp katalogów był znacznie większy. Był wręcz gigantyczny. A po co ich tyle wtedy i teraz? Powód jest prosty – każdy chciał zarobić na katalogu, choć przysłowiowe 99,99% z nich to śmieci niepotrzebnie zagracające przestrzeń internetu.
Były to czasy, gdy w pozycjonowaniu głównie liczyły się odsyłacze z innych stron. A czemu o tym piszę? Przecież miało być o DMOZ’ie. No właśnie DMOZ co bardziej leniwym bardzo w tym pomagał. Leniwym acz zdolnym. Wystarczyło przygotować kopię katalogu gdzieś w jakiejś poddomenie. Nie jedną kopię, lecz minimum kilkanaście. Oczywiście kopie katalogu robił automat, ponieważ do przeczesania były dziesiątki tysięcy podstron. Poza tym należało na wybranych podstronach dodać swoje linki oraz podpiąć reklamy Adsense. W tamtych czasach z marnych stron, ale wyżej ustawionych, można było spokojnie wyciągnąć 100$ miesięcznie. Teraz niestety nawet na waciki się nie uzbiera.
Właśnie z powodu tworzenia wielu kopii każdemu zależało na dodaniu swojej strony do tego katalogu internetowego. Raz dodany wpis zyskał miejsce w wartościowym katalogu oraz w tysiącach innych, w dużym stopniu niewiele wartych kopiach. Niewiele wartych, ale liczyła się wtedy głównie ilość linków. Poza tym panował PageRank, więcej o nim tutaj pisałem Co to jest PageRank, a DMOZ posiadał wyjątkowo wysoką ocenę.
Piszę o tym z nutką nostalgii, ale też i ze zdziwieniem. Nostalgii, ponieważ byłem redaktorem dla kategorii należących do Bydgoszczy. Było to ciekawe wyzwanie, tak rekrutacja do DMOZ’a, jak i potem tworzenie opisów, które składały się zazwyczaj z dwóch krótkich zdań lub jednego złożonego.
A zdziwiony jestem, ponieważ idea DMOZ’u dobra była zaraz na jego początku. Wtedy nie było jeszcze tak gigantycznego zalewu informacji, więc proste katalogowanie wystarczało na potrzeby przeciętnych zjadaczy chleba, tfu, zjadaczy sieci miałem na myśli 😉
Teraz niestety świat zalany jest informacją i pędzi jak szalony, dlatego dobre algorytmy wyszukiwarek są podstawą na co dzień. A katalogi stron internetowych, aby odniosły sukces muszą posiadać dobre opisy oraz zróżnicowane mechanizmy wyszukiwania ułatwiające dotarcie do informacji. I niestety katalogi sprawdzają się tylko w niektórych sferach biznesu. Co jakiś czas wyskakują serwisy wyspecjalizowane w przeczesywaniu hoteli, wakacji, tudzież ofert motoryzacyjnych (to też katalog, acz ogłoszeń).
Gdy rozmyślam o tej idei katalogowania w stosunku do warunków obecnie panujących na świecie przychodzi pocieszająca myśl, że zalew informacyjny oraz pęd tego świata ma wielką zaletę: ludzie zaczynają doceniać jakość. Bo mają ogromny wybór, ogromne możliwości, ale coraz mniej czasu, aby analizować, zastanawiać się, a następnie cieszyć z dokonanego wyboru. Zdają sobie też sprawę, że często tanio i szybko oznacza byle jak, czyli trzeba będzie ponownie zajmować się wyborami lub przywracaniem rzeczy do ponownego użycia (serwisy, czasami walka o swoje). Dlatego ludzie coraz częściej nie łapią pierwszego lepszego czegoś, tylko szukają jakości, choć wiadomo, że ta jest droższa.
Tak, to były czasy leniwców.
Często gęsto puszczali dodawanie linków Scrapebox’em lub SeoAdder’em rodzimej produkcji. Linki szły w grubych tysiącach. Wtedy też był wysyp kopi katalogów postawionych na Qlweb. Masakra…
W końcu Google zrobiło porządek tak z ogromną ilością linków, z bylejakością linków, no i samymi klonami Qlweb.
I synonimizować nie trzeba było?!
😮
Chyba chciałeś napisać: napierać linkami… 😉
Tak tak, wtedy było znacznie łatwiej.
Ale czy cudne czasy to były? Pewnie można by teraz powiedzieć: wszędzie dobrze gdzie nas nie ma…
Teraz są inne czasy – jest wysyp treści i liczy się jakość, nie ilość. A to też jest wielki atut. No w zależności co kto oferuje ;-D
Oj pamiętam jakie to były cudne czasy. Aż łezka się w oku kręci. Wystarczyło dosłownie napierd… linkami systematycznie i efekty były. Potem zaczęło się wartościowanie stron. I tak krok po kroku Google robudowało oceny stron masakrycznie. Czasami strach się bać gdzieś zgłosić swoją witrynę.